Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2015

już po

Po co tu pani przyszła? Przywitał mnie lekarz radiolog na mammografii. Zbiło mnie to lekko z tropu, bo jak to? Coś wyczułam w piersi, to przyszłam to zbadać. Za własne pieniądze przyszłam zbadać, nie naciągałam naszego nfz-tu. A tu się okazało, że to tylko tłuszczak, więc niepotrzebnie panu roboty przysporzyłam. Bo przecież (pan doktor tak mi wyjaśnił) w moim wieku (40 lat) na raka piersi choruje tylko jedna na dwa tysiące kobiet, więc szanse, że to będę akurat ja, są znikome. W dalszej rozmowie poinformował mnie, że rakowa zmiana musi być twarda jak nos lub jak ziarenko kawy. Wypisał świstek i dodał, że widzimy się za dwa lata. Podziękowałam grzecznie i wyszłam z mieszanymi uczuciami. Bo cieszyłam się, że mam idealnie tłuszczowe, zdrowe piersi. Ale z drugiej strony wkurzałam się, że się dałam zrugać jak mała dziewczynka. Przecież tyle trąbią wszem i wobec, że macać, że badać, że zapobiegać. Więc nie dbać - źle, dbać - jeszcze gorzej. I bądź tu człowieku mądry...

działam...

Coś wyczułam w lewej piersi. Dawno. Zrobiłam usg, które nic nie wykazało. A to coś nadal jest. Technika ignorowania czegoś przynosi słabe efekty, panika nachodzi falami, zwłaszcza w wannie, kiedy namydlone ciało uwydatnia to coś. Więc jutro mammografia. Pies pożarł swoje posłanie i koszyk na drewno. Z nudów. Bo pani z dzieckiem w pracy i w szkole. Pełna zapału i manii zgodziłam się brać w pracach komisji socjalnej. Czyli robić paczki (podwójnie, bo w szkole mojego dziecka jestem w trójce klasowej, więc też paczki mikołajkowe) dla dzieci pracowników. Jestem też współkoordynatorem akcji "Ratujmy gimnazja" w naszej szkole. W niedzielę wyjeżdżam do Niemców z dzieciakami. Co oznacza, że całą sobotę gotuję żarcie na czas, kiedy mnie nie będzie w domu, żeby chłopaki nie poginęli z głodu. Mówię Wam, jak to pierdolnie, to siądę i gorzko zapłaczę. A psychiatrze to w życiu nie powiem, bo mnie opieprzy na czym świat stoi.

cisza

Świat szaleje, facebookowa Polska się sfrancuziała a u mnie cicho i spokojnie. Normalnie niemoralnie i nieetycznie wręcz. Odbębniłam zadania domowe - nie moje i dwie prace na konkurs - też nie mój. Pogadałam przez telefon, pooglądałam tv i przetrzepałam wirtualnie empik. Jest kilka pozycji, chociaż chwilowo mam czytania pod dostatkiem, byłam przecie w zagranicznej bibliotece. Tak sam na sam z mężem. Myślałam, że się zagadamy na śmierć a tu tylko kilka zdań padło w drodze. I dobrze, pomilczeć też czasem trzeba.  Prezenta gwiazdkowe skompletowane w 90%. Mus to był, bo teraz to się zacznie młyn w pracy i nie tylko. Za tydzień jadę z dzieciakami szkolnymi do Niemców. Na cały tydzień. Potem konkurs niemieckiego. Potem już Mikołaj. Mama zamówiona na weekend, żebyśmy mogli z Młodym do wielkiego miasta na P. pojechać. Lampy mi brakuje. I jeszcze kilka pierdółek. No i szwagierce i jej facetowi coś kupić trzeba. Tyle że ja nie mam pomysłu a oni na razie liczą, czy pojadą na narty tej zimy. Jak

pierdoły

Uwielbiam zapach wszelkiej maści kremów. Uwielbiam je posiadać, choć to trochę bezsensowne, bo ich nie używam. Ale sam zapach, ech... W Polsce wielka dyskusja na temat gimnazjów i ich likwidacji. Zmęczona jestem już tymi wszystkimi znawcami tematu, co to są generalnie przeciw, chociaż nigdy gimnazjum nie kończyli, nigdy nie mieli w nim dzieci ani w nim nie uczyli. Owszem, jestem przeciw likwidacji tego typu szkół. Po pierwsze primo, bo tam pracuję. I niech mi nikt nie wciska kitu, że zatrudni mnie ktoś z podstawówki lub szkoły średniej. Jakim cudem - przy jednym roczniku więcej?  Toż to dadzą "swoim" nadgodziny i wszyscy będą zadowoleni. Nauczyciel, dyrektor i pan burmistrz, bo jeden darmozjad nauczycielski mniej do opłacenia. Tak, tak... taką żeśmy se wybrali władzę lokalną. Która wszem i wobec, po wsiach jeżdżąc i z ciemnymi ludźmi gadając, mówi, że jest niemoralne i nieetyczne, że na oświatę idzie tyle pieniędzy z budżetu gminy. Po drugie primo jestem przeciwna, bowiem n

faza manii raz...

Manio-fazę mam taka jak stąd do księżyca i z powrotem. Wszystko mogę. Załatwiam, sprawdzam, przynoszę, biegam, piszę... nie ma na nie mocnych. Ale jak to pierdolnie, to czuję, że dół będzie olbrzymi.