Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2016

niechęciowo...

Zimno. Nie pomaga nawet polarowa bluza zarzucona na grzbiet. Chciałam swego czasu kupić w sklepie na d zimowe ocieplane kapcie, ale pomyślałam, że to jeszcze za wcześnie. A dziś byłyby jak znalazł. Dostałam tę nagrodę. Małą. Była oficjalna kawa, kwiatek z dyplomem i uścisk dłoni burmistrza. Pieniądze już prawie wydane. Buty małego, moja nowa kurtka, leki. Reszta pójdzie na terapię, na którą się zapisałam na czwartek. Tyle spraw zaprząta moja głowę, nie wiem, czy to jest w ogóle do ogarnięcia. Miotam się od stanu normalności do ciężkich problemów psychicznych. Sama nie wiem, czy to co w głowie traktować w ogóle poważnie. Czy zlekceważyć. Mały dwa tygodnie zmaga się z chorobą. Dziwnym zbiegiem okoliczności źle się czuje, kiedy musi iść do szkoły. Jak może zostać w domu gorączka mu przechodzi jak ręką odjął. I w sumie nic nowego się nie dzieje. Zimno.

przyśrodowo

Światowa bostonka zamieniła się w zwyczajna prostacką anginę. Siedzimy w domu i się kurujemy. W kominku napalone, cieplutko jak w uchu, można poczytać ulubiony kryminał. Chociaż wczoraj późnym wieczorem wzięło mnie na robienie amerykańskiego chesecaku.W kąpieli wodnej.  Mimo diety. A propos - zdzwoniłam się wczoraj z panią dietetyczką i obiecałam solennie poprawę. Więc z próbowania ciasta nici. Mój małżonek jak zwykle przejęty zapowiedział, że mnie przed serniczkiem uratuje. I rzeczywiście, wtrąbił wczoraj 1/4 ciasta a dziś rano drugą ćwiartkę.  Trochę dałam naszej niani i jakoś zejdzie. Doczekałam się zaproszenia do burmistrza z okazji DEN. Mam nadzieję, że to jest to, o czym myślę. Kot porwał memu mężu resztki pieczeni z niedzielnego obiadu. Chyba będzie mroźna zima, bo głupek (kot, nie mąż) żre jak dziki. Chociaż po zastanowieniu się muszę przyznać, że mąż też żre jak dziki. Wykupiłam szkolne obiady, żeby było taniej i mniej pracochłonnie. Mąż mój zjada wielką michę zupy i drugi

vivere non est necesse

A tak mnie wzięło na stare piosenki, że normalnie gwałcę riplej i drę się na całego ryja: nie graj cynika na siłęęęęęęę, dla mnie ocean, ocean, ocean, ocean na któóóóóryym... Hahaha, tak mi sie przypomniało a propos tytułu  - miałam kiedyś studenta, któremu wydawało się, że jak w wypracowaniu walnie co drugie zdanie cytat z łaciny (w większości od czapy), to będzie bardziej elokwentny od innych, czyli dostanie same fantastyczne oceny. A ja mu tróję za tróją... Bardzo był na mnie obrażony. Normalnie widać było w jego oczach krzywdę, że jakiś cienki magisterek, pewnie nie znający się na niczym, nie docenia jego talentu. Zemścił się na ocenie rocznej wystawianej prowadzącym zajęcia. Ale co tam, stare dzieje. A tak prawdę mówiąc, to musiałam się nieźle namęczyć, żeby te wszystkie cytaty poposprawdzać w słowniku, co znaczą. Nic nie moooże przecież wiecznie trwać.... śpiewa właśnie stosownie do powyższego Jantarka. Czekam z niecierpliwością na info o nagrodzie. Czekam z niecierpliwością