Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2020
"Oto Montek w swoim naturalnym habitacie" powiedziało me dziecię wskazując na wiekowego już kota leżącego jak zwykle przed kominkiem. Z wrażenia, że zna takie słownictwo (na co nie omieszkał mi zwrócić w drugim zdaniu uwagi) poplątałam się w głowie,  czy habitat może być naturalny i czy to nie oby masło maślane lub kalka z angielskiego. Ale powiem Wam, że szacun, rozwija się chopak. Nie wiem dlaczego, ale myśl mi poszybowała zaraz do małżonka mego najdroższego, który wprawdzie z habitatem Montka ma tyle wspólnego, że ten habitat ogrzewa, ale dzieli on (mąż znaczy się) tkaniny na takie, które się da polizać i na takie, których by nigdy nie polizał. Jutro środa,wizyta u synowego logopedy. Wstyd się przyznać, ale mam problem z odpowiadaniem na pytania o pierwszy wyraz, kiedy siedział samodzielnie, kiedy zaczął chodzić....Nie mam pamięci do takich rzeczy. I to nie tylko związanych z synem. My też nie pamiętamy, kiedy mamy rocznice ślubów, kiedy się poznaliśmy lub inne takie. Do

plany....

Plan był prosty - zasiąść i pisać. Tylko nie mogłam zdecydować się na wątek przewodni -życie  kobiety 30letniej po przejściach czy niemoc pisarska autorki kryminałów. W głowie wyglądało cudnie, dowcipnie, lekko i ogólnie tak, że sie od tego wzroku oderwać nie dało. Jak zwykle przyszedł ranek i jestem zmęczona, zniechęcona, ze stuporem myślowymi bliska nerwowego załamania. Więc dziś z pisania nic nie będzie. Z marzeń moich, żeby choć raz zobaczyć moje nazwisko wydrukowane na okładce książki (i nie mówię tu o dwóch dziwacznych artykułach, które stoją na półce jako część pracy nad historią literatury podróżniczej), znów nici. Pewnych rzeczy sie jednak nie przeskoczy, trzeba mieć talent do pisania, żmudna praca (na którą nie mam ochoty) nie wystarczy.