Posty

Wyświetlanie postów z 2020

covidowo

 Zaszalałam w internetach i wykupiłam chyba pół sklepu pachnących dupereli do kąpieli. I dziś w wannie woda zielona jak w Tybrze, niestety nadal nie mam węchu, więc tylko oczną ucztę miałam.  W ogóle z tym covidem to dziwna historia - że tak sinusoidalnie się to wszystko odbywa, dwa dni dobrze, dwa dni źle - dziś znów kaszel, że płuca można wypluć, aż się ciężko ze mną przez telefon konwersowało. Bo co to za rozmowa, jak jedna ze stron w ucho pluje?  Jutro lekcje... chyba mam w miarę ogarnięte, reszta jutro z rana. Teraz ide czytać. 

smętnie

Ja pintolę, porobiło się strasznie. Materiał z historii do zaliczenia, matematyka małego do zaliczenia, projekt do UM do poprawki i jeszcze sprawdziany dwa do nauczenia się. A weekend ma tylko dni dwa. Jutro cały dzień w pracy, państwowo i prywatnie. Jak sobie pomyślę, że jutro muszę wyjechać do nielubianej szkoły już o 6.50... szlag mnie trafia i żadne pozytywne myślenie nie pomaga. I miałam porobić na jutro papiery, ale stary laptop wyzionął ducha i nie mogę odzyskać dokumentów. Jutro będę się w nielubianej pracy tłumaczyć, ech życie...
"Oto Montek w swoim naturalnym habitacie" powiedziało me dziecię wskazując na wiekowego już kota leżącego jak zwykle przed kominkiem. Z wrażenia, że zna takie słownictwo (na co nie omieszkał mi zwrócić w drugim zdaniu uwagi) poplątałam się w głowie,  czy habitat może być naturalny i czy to nie oby masło maślane lub kalka z angielskiego. Ale powiem Wam, że szacun, rozwija się chopak. Nie wiem dlaczego, ale myśl mi poszybowała zaraz do małżonka mego najdroższego, który wprawdzie z habitatem Montka ma tyle wspólnego, że ten habitat ogrzewa, ale dzieli on (mąż znaczy się) tkaniny na takie, które się da polizać i na takie, których by nigdy nie polizał. Jutro środa,wizyta u synowego logopedy. Wstyd się przyznać, ale mam problem z odpowiadaniem na pytania o pierwszy wyraz, kiedy siedział samodzielnie, kiedy zaczął chodzić....Nie mam pamięci do takich rzeczy. I to nie tylko związanych z synem. My też nie pamiętamy, kiedy mamy rocznice ślubów, kiedy się poznaliśmy lub inne takie. Do

plany....

Plan był prosty - zasiąść i pisać. Tylko nie mogłam zdecydować się na wątek przewodni -życie  kobiety 30letniej po przejściach czy niemoc pisarska autorki kryminałów. W głowie wyglądało cudnie, dowcipnie, lekko i ogólnie tak, że sie od tego wzroku oderwać nie dało. Jak zwykle przyszedł ranek i jestem zmęczona, zniechęcona, ze stuporem myślowymi bliska nerwowego załamania. Więc dziś z pisania nic nie będzie. Z marzeń moich, żeby choć raz zobaczyć moje nazwisko wydrukowane na okładce książki (i nie mówię tu o dwóch dziwacznych artykułach, które stoją na półce jako część pracy nad historią literatury podróżniczej), znów nici. Pewnych rzeczy sie jednak nie przeskoczy, trzeba mieć talent do pisania, żmudna praca (na którą nie mam ochoty) nie wystarczy.