Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2016

jakoś zleciało...

Spoglądam na to moje zmaltretowane konto średnio dwa razy na godzinę, a tam marne 36,90 i nie chce być od tego patrzenia więcej. A tu się wszystko pokończyło, perfuma, krem, dezodorant. Prawem serii wszystko wybywa naraz. Na raz? Bal gimnazjalistów był. Na ten słuczaj sprawiłam se rajstopy w spraju - a idźcie mnie z tym w cholerę jasną, pryskam a tam plamy, wyrównuję, a tam jedna noga ciemniejsza od drugiej. A jak toto się zmyć nie chciało. A jaki syf w wannie zostawiło. Nigdy więcej, nawet za cenę spadających i wiszących w kroku rajtek. I pies się zbiesił na szkoleniu - przysmaków nie chce, patrzeć w oczy nie chce, usiąść tym bardziej. Za to wyślizgnąć się z szelek mu zachciało i pół kursu go ganiało po łące. A jako nauczycielka chciałabym, żeby moje "dziecko" było we wszystkim najlepsze. A tu i syn niegrzeczny i pies nieposłuszny. Ojca mego dziecka wybyło na 2 dni na szkolenie, oj był bal w domu - komp, czipsy i wspólne (syn, ja i pies) spanie w maminym łóżku. Fajnie

post szkolenium...

Poryczałam się wczoraj jak dziecko. Po części aby dać ujść emocjom, po części bo.. włożono za mało karteczek do mojej koperty. A było to tak - pojechałam na prześwietne szkolenie z kompetencji miękkich. Problem mój w szkoleniach jest taki, że raczej nie przejawiam inicjatywy do zawierania nowych znajomości, stoję sobie w kącie i obserwuję. No i nie pijam z wszystkimi, chodzę szybko spać. Nie jestem liderem w żaden sposób. Jednym słowem - nie daję innym i sobie żadnych szans, żeby mnie polubili. A bardzo chcę, żeby mnie lubiano, ot tak, dlatego że jestem jaka jestem. I na zakończenie warsztatów była taka gra, że trzeba było napisać kilka dobrych słów o innych i włożyć do koperty opatrzonej ich imieniem. Napisałam się tych karteczek jak dzika, a bo z kimś miło porozmawiałam, ktoś powiedział, że mówię po niemiecku prawie bez polskiego akcentu, z kimś jechałam taksówką ze Szczecina. Więc dziękowałam, pisałam komplementy i pozytywne komunikaty. W zamian dostałam trzy karteczki. To jest dla

wolne?

No i wolne, ale jakie to wolne, kiedy okna trza umyć, poprać, poprasować, posprzątać. Do ogródka przyjechała mama, dzięki Bogu, bo sprzątanie tarasu doprowadza mnie do cichej rozpaczy. Kwiatków nakupiłam, ziółek nakupiłam, teraz będę sadzić. Z projektu nie rozliczą mi rachunku za 600 zł, ponieważ jako zaliczka trzeba było go zapłacić przed datą rozpoczęcia projektu. Pani z Krzyżowej zaofiarowała się, że będzie dzwonić i prosić i pismo napisze jak trzeba, nie wiem jednak, czy to coś da. Urzędnicy w kwestii dat są bezwzględni. Ale poza tym fajnie jest - słoneczko, trawka, grill smaczny. Da się żyć.