po powrocie

Rany boskie, gdzie ten czas się podział... Były my z dzieciorami w Krzyżowej, cudnie było, tak ciepło i radośnie i zadowolonie... mimo kilku incydentów na linii niemieccy opiekunowie i my. Bo dla jednych wszystko tu było preiswerter niż u nich (np. zdeprecjonowali moje new balance, bo przecież w Niemczech są droższe a tu - czyt. w Polsce- można już dostać je za 70 euro) a jak tańsze, to pewnie gorsze. A innej z kolei moje zakupy dla małego, z których jestem dumna jak paw (kto zdobywa spodnie w trupie czaszki po przecenie?!!!) okazały się być jednak za drogie. W Niemczech w tym sklepie są jednak tańsze. I bądź tu człowieku mądry.

Miałam dziś sen - śniło mi się, że w damsko męskim towarzystwie moje dwie koleżanki były podrywane przez super przystojniaków, koło mnie zakręcił się ... umysłowo upośledzony.

Wiosna przyszła... a u mnie w doniczkach łyso i goło, zawsze chociaż jakieś bratki czy cuś rosły. Muszę się zakręcić, choć przyznam z bólem, że najpierw należałoby posprzątać chatę, bowiem syf mam przeokropny. W weekend się zrobi, mam nadzieję. Tylko te stosy prania do prasowania, brrr...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

coraz bliżej święta...

Prawda czasu i prawda...