politycznie

O żesz ty... ale w nocy miałam posta w głowie, no perfekcyjny, stylowy, śmieszny i dawał do myślenia. Niestety zapomniałam o czym był. Siedzę teraz przed komputerem z chlebem z dżemem malinowym w łapie i zamiast pisać raport z próbnego egzaminu gimnazjalnego (na wczoraj), to ja myślę. Na dobre mi to nie wychodzi, bo jak nie od dziś wiadomo, myślenie szkodzi.

Nasz miłościwie panujący prezydent klepnął ustawę o reformie oświaty. Powinien się zamiast tego klepnąć w łeb i to solidnie. Wracamy do zaściankowości i wsiocentryzmu, bo zamiast dowieźć dzieciaki do szkoły miejskiej, będą się dusić osiem lat w kilkuosobowych klasach w szkołach, gdzie większość nauczycieli dawno skapitulowała i gnuśnie opędza 4x45 minut w trybie hibernetycznym. Wiem, wiem, nie kala się własnego gniazda. I pewnie tam gdzieś w Polsce są prężni wioskowi nauczyciele, którzy niczym pozytywiści niosą kaganek itp, itd. Ja mówię, co widzę - w szkole mojego dziecka, w szkołach odwiedzanych przeze mnie na potrzeby rekrutacji do szkoły programowo wyższej. A proszę mi bardzo powiedzieć, jaki poziom będzie reprezentować pani od przyrody, która na szybcika na potrzeby reformy odbębni weekendowy kurs przygotowujący do nauczania chemii i fizyki? Jak się to ma do pani doktor chemii, która naucza (już niedługo) w naszym gimnazjum? A niemiecki? Mój ty panie Boniuśku, w szkole mego dziecka germanistka łączy kilka funkcji, jednej podstawowej przy tym nie ogarniając. Raz weszłam do klasy chcąc wcześniej odebrać syna. Co tam się działo, istna sodomia i gomoria. Moje na własnej piersi wyhodowane dziecko zapierniczało po kolanach po podłodze szukając gumki, którą zgubił jego kolega. A pani dając kartkę A4 drobno zapisaną słówkami, niestety z błędami, żąda, by drugoklasista nauczył się całej listy na "za tydzień". W życiu, nawet nie cisnęłam synuchy, dostał tróję i trochę mi niewygodnie z tym, ale jakoś przeżyję.

Nie chcę tym samym powiedzieć, że miastowi nauczyciele są wszyscy lepsi, ale do lepszości zmusza nas sytuacja rynkowa. Jakoś trzeba przyciągnąć dzieciaki, żeby wybrały naszą a nie inną szkołę. I oferta miastowa zajęć dodatkowych jest większa, siłą rzeczy.

Ech, głupoty wypisuję i to jeszcze w emocjach. Tylko jakoś tych gimnazjów żal, bo to dobra praca była...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawda czasu i prawda...

dietowo

Rozstania i powroty....