codziennik

Śniło mi się, że moja mama znów była kompletnie pijana.  A ja w złości okładałam ją pięściami.Chyba w tym śnie ujawniły się wszystkie moje frustracje. Ciężko być dzieckiem alkoholika. Nawet takiego kulturalnego jak moja mama.

Dziś punkt 6.00 - pobudka. Dzień chłopaka to i prezent był przewidziany. A jak prezent to nie można było go przespać. W rezultacie, w czasie wczesnoporannym, czytaliśmy nowo dostaną encyklopedię wiedzy dla dzieci.

"Mama, czy zombie (nasz pies) jest chłopakiem? Bo jak tak, to trzeba mu prezent zrobić":) A zombie niczego nieświadomy śpi na bieżni. Zanim zasnął snem sprawiedliwego zdążył porwać synowe kapcie, tatowego buta i moją skarpetkę. Utrapienie z tym psem mamy straszne. Ale jego wierna dusza cieszy mnie niezmiernie. Od wstania do położenia się spać drepcze za mną krok w krok. Jak pracuje przy komputerze, to pes leży u moich stóp. Jak idę do łazienki, to przebiera łapkami i leci za mną. Taki bidula ze schroniska boi się, że go znów człowiek gdzieś zostawi.

No nic. Do pracy się trzeba zbierać. Miłego...

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prawda czasu i prawda...

dietowo

Rozstania i powroty....