już po
Po co tu pani przyszła? Przywitał mnie lekarz radiolog na mammografii. Zbiło mnie to lekko z tropu, bo jak to? Coś wyczułam w piersi, to przyszłam to zbadać. Za własne pieniądze przyszłam zbadać, nie naciągałam naszego nfz-tu. A tu się okazało, że to tylko tłuszczak, więc niepotrzebnie panu roboty przysporzyłam. Bo przecież (pan doktor tak mi wyjaśnił) w moim wieku (40 lat) na raka piersi choruje tylko jedna na dwa tysiące kobiet, więc szanse, że to będę akurat ja, są znikome. W dalszej rozmowie poinformował mnie, że rakowa zmiana musi być twarda jak nos lub jak ziarenko kawy. Wypisał świstek i dodał, że widzimy się za dwa lata. Podziękowałam grzecznie i wyszłam z mieszanymi uczuciami. Bo cieszyłam się, że mam idealnie tłuszczowe, zdrowe piersi. Ale z drugiej strony wkurzałam się, że się dałam zrugać jak mała dziewczynka. Przecież tyle trąbią wszem i wobec, że macać, że badać, że zapobiegać. Więc nie dbać - źle, dbać - jeszcze gorzej. I bądź tu człowieku mądry...