nic ciekawego

"A, to widzieliśmy, zabije ten gościu w żółtym sweterku" mówi mój mąż na samym początku serialu. Może i oglądaliśmy, ale nie znaczy to, że pamiętam. Bo mam dwie cudne właściwości - albo zasypiam gdzieś w połowie CSIa lub innych Mentalistów, albo po prostu wypieram z pamięci niepotrzebne śmieci. Takim sposobem mogę dany odcinek oglądać dwa razy, no chyba że znów przysnę.

Dziecko okazało się nie mieć celiakii. No i dobrze. Z jednej strony, bo z drugiej już bym chciała po prostu wiedzieć co mu do cholery ciężkiej dolega. Z nowszych nowości. "Mama, co tak śmierdzi? pyta. Ja: "nic synku". On: Aaa, to ja posrałem się w gacie". Już chwilowo sił mi brak, sześciolatek, który raz w tygodniu się wypróżnia i to po podaniu środków vel lewatywy.

Ferie się skończyły, trzeba było z powrotem do pracy. Przyszło mi to chyba ciężej, niż dzieciakom. Rozleniwiłam się i niełatwo mi było znów wskoczyć w kierat. A tu problem za problemem, aż szkoda gadać. Jeszcze do tego drugi biegun, mogłabym iść na zwolnienie, ale to bije po kieszeni, a przecież i bez tego jest kiepsko.

Zapisałam dziecko na kurs pływania. Mężowi na przyszły weekend umówiłam osobistego tresera pływackiego. To wstyd, żeby chłopaki nie potrafiły utrzymać się na wodzie. Ale wiem, że małżowinek nie będzie szczęśliwy z tego powodu. Trudno, musi się wziąć w garść i błyskiem nauczyć. Taki walentynkowy szantaż.

Komentarze

  1. Oooo...jak fajnie, że moje dziecko ma lat 6+20.i nie robi w gacie. Ufff...co za ulga:-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

coraz bliżej święta...

Prawda czasu i prawda...