drażliwy temat

No to mamy kryzysik małżeński. Z wiadomych powodów - on chce, ja nie chcę. I to w walentynki. Świństwo do kwadratu. Przecież w walentynki każdemu musi się chcieć. "Co ja zrobię, że potrzebuję seksu?" pyta małżonek. Mogłabym odpowiedzieć tym samym:" co ja zrobię, że tego seksu nie potrzebuję?" I mamy impas. Ale nie, świadoma swych obowiązków małżeńskich i potrzeb męża mego, dzielnie walczę z moją niechęcią. A jemu wciąż mało i mało. I wylicza - tyle i tyle, tylko wtedy i wtedy, nigdy wtenczas. Inni maja więcej, lepiej, dłużej.

W pracy znów urwanie głowy. Nowy wyjazd, nowy projekt, nowe troski finansowe. Te zresztą nie tylko w pracy.

Nie chce mi się już nosić zimowej kurtki i grubych buciorów. Chcę wiosny. Zniechęcenie mnie ogarnia patrząc na kalendarz. A tu środek lutego, do wiosny czasu kupa. Człowiek by coś w ogródku porobił, kwiaty zasadził w doniczkach, śniadanko spożył na tarasie. Dziecko by na rowerek poszło a nie tylko przed komputerem i w książkach. I żyć by się zachciało od razu. A tak, to co. Obraz nyndzy i rozpaczy.

Komentarze

  1. a w tym cały jest ambaras żeby dwoje chciało na raz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. a u nas jest tak: jemu sie chce i mnie się chce i mogłoby być dużo, długo i dobrze tylko czasu brak...i wiosny mi się i buty wiosenne kupiłam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Włącz se redtuba. Kto powiedział, że kobity nie mogą się trochę ponakręcać? ;))))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

coraz bliżej święta...

Prawda czasu i prawda...