Byłam świadkiem ogromnej rozpaczy, bezbrzeżnej i oszalałej z bólu. Rozpaczy matki, która dowiaduje się o chorobie córki. Do dzisiaj się nie mogę pozbierać. Wciąż w uszach słyszę, że przecież nie może jej stracić. Tylko stać z boku i bezsilnie się przyglądać mogłam. Gdyby można było wziąć na siebie choć cząstkę cierpienia, choć na chwilę ulżyć. Spać nie mogę...
coraz bliżej święta...
Fertig. Dom sprzątnięty (no korytarz został, ale to się nie liczy), dwa kilo ryby zmielone w elektrycznym rozdrabniaczu, bo maszynka do mielenia się zepsuła. Ale za to choinka jest piękna, świecąca, z łańcuchami i lametą, normalnie „wieś tańczy i śpiewa”. Jeszcze tylko upiec i ugotować . Muszę się pochwalić, bo nie wytrzymiem. Dostanę od męża mego kurs gotowania tajlandzkiego. 16 stycznia idę z koleżanką (która tez dostanie kurs w prezencie gwiazdkowym) gotować Soto Ayam i Gado Gado :) Kupowanie prezentów w listopadzie ma niewątpliwie same plusy. Prawie. To co się teraz dzieje w sklepach, to przekracza moje możliwości pojmowania. Minusem jest tylko chęć dokupywania jeszcze dodatkowych pierdół – czas i środki przecie są. Ale to co już jest zostało pięknie zapakowane i opisane przez Małego. On i tak nie wierzy w Mikołaja, wytłumaczył sobie to na swój sposób – kominem nie przyjdzie, bo by się spalił a do drzwi nie zapuka, bo by obudził śpiące dzieci. Więc prezenty
mogłabym teraz jako komentarz przepisać Twoją notkę,tylko matka o której myślę straciła córkę..Rozpacz także mnie rozrywa serce... Tak trudno,tak niemożliwie jest godzić się ze śmiercią najbliższych..pozdrawiam Saro
OdpowiedzUsuńNiestety nie można... ten ból jest straszny ale nie da się nim podzielić...
OdpowiedzUsuń