Dni mijają i tygodnie, za miesiącem miesiąc leci...

Frajdej, Kochani, frajdej... i dzięki Bogu, bo już ledwo zipiemy. Jeszcze tylko lekcjuszki do 16.05, jeszcze logopeda i z głowy. Będę się kontrolowanie byczyć z kawką w ręku, bo posprzątać to posprzątałam już wczoraj. Tylko obiad będę musiała upichcić.  I pranie zrobić. I poprasować. I... no dobra, pomyślę o tym jutro.
Jutro na grzyby. Pierwszy raz w tym roku, ciekawe czy są w ogóle.
Dieta. Hmm dieta leży i kwiczy. Zrobiłam chwilę przerwy i nie mogę do niej powrócić. Chcę a nie da się. I zwalam winę na leki, co to je zażywam garściami. Ponoć rozregulowują one one ośrodek sytości. No syta to ja na pewno nie jestem. Nigdy.

Komentarze

  1. a dzisiaj już poniedziałek, poniedziałek, poniedziałunio...:))))))))))))) coraz bliżej do czwartku i urlopu!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prawda czasu i prawda...

Rozstania i powroty....

dietowo