Ech te chłopy...

Niezadowolona ze swoich włosów zamówiłam się u inszej pani fryzjer na poprawę.Poratowała mnie cudnie. Zachęcona moją nową fryzurą, bywszy na basenie, zastosowałam mój promienny uśmiech nr 1 w kierunku gołonogiego instruktoro-ratownika Bartka. A tenże zlał mnie ciepłym moczem. Znudzony omiótł mnie wzrokiem i kąciki ust nawet mu nie drgnęły. Ba, miałam nawet wrażenie, że był bardzo zdziwiony, czemu obca baba do niego szczerzy zęby. I tyle by było na temat mojej wiary w siebie.

Synucha niegrzeczny ostatnio bardzo. Ale spryciarz wykombinował, że musi u pani Mirki odrobić zadania domowe, żeby móc grać w domu na komputerze. I łupie w jakieś strzelanki jak dziki. Chcę rodzinnie mu kupić na urodziny PlayStation, jedynie młody się sprzeciwia - powód: sam będzie odczuwał potrzebę grania w nocy, jak już wszyscy pójdą spać.

Pies (też chłop) ucieka przez zamkniętą bramę na wieś i się pałęta z innymi psami. Muszę coś wykombinować, bo jak go przejadą, albo zabiorą albo się zgubi i do domu drogi nie odnajdzie, to się zapłaczę na śmierć.

I nie chce mi się pracować. Chociaż nie, to źle powiedziane. Zmęczona jestem ostatnio okrutnie to i nic mi się nie chce. Niby przesypiam noce a wstaję rozjechana przez walec. A to niekorzystna sytuacja zważając, iż w niedzielę jadę z dzieciorami na tygodniową wymianę. Tam spania to za bardzo nie będzie. Bo dzieciaki na wycieczce dziwnym sposobem nie potrzebują snu.

Tyle na dzisiaj.

Komentarze

  1. Oj tam, ratownik jest tylko na basenie, a cudną fryzurę masz wszędzie :) W domu, w sklepie, w urzędzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słuchaj, może ten ratownik nie jest zainteresowany kobietami. I tak bywa:-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prawda czasu i prawda...

dietowo

Rozstania i powroty....