Z tym basenem to się wrąbałam jak w jeżyny. Wrzód na dupie normalnie to jeżdżenie trzy popołudnia do miasta. Nawet przystojny pan Bartek ratowniko-instruktor nie jest w stanie mi osłodzić życia. Może dlatego, że wódka z kolą działała tylko w niedzielę, teraz na trzeźwo trza dzielne znosić szarówę dnia. Jedyne co mnie trzyma przy życiu to kilka dni wolnego. Może syn da mi pospać... do 7.30:)

Załatwiły my pieniądze na wyjazd, dużo pieniędzy. I nie ma komu jechać. Dzieciaki się zbiesiły, bo łatwiej jest zostać w szkole i nie mieć zaległości. W końcu to tydzień spędzony na wywczasach prawie a potem trza będzie podwójnie zapierdzielać. I jak słyszę te ich łaskawe "no w sumie to mogę pojechać", to mi się nóż w kieszeni otwiera. Gdyby nam kiedyś ktoś zaoferował wymianę z Niemcami, bosh, to ja bym ziemię całowała, po której stąpał.

Dzwoni do mnie pani z Krzyżowej, dokąd jedziemy - "czy zamówić państwu autobus do Wrocławia, bo już nie pamiętam a nie mogę otworzyć maila". Zdębiałam. Rozmawiałyśmy o tym milion razy przez telefon i drugi milion razy pisałam o tym w mailach. Coś czuję, że wycieczka może się nie odbyć. Albo to "Jeżeli chodzi o program wieczorny, niestety nie będziemy mogli Państwu towarzyszyć przy wieczorze sportowym czy też wieczorze filmowym i innych aktywnościach odbywających się po kolacji, ale oczywiście pomożemy w zorganizowaniu wszystkiego, wypożyczeniu kluczy itp. Niemożność towarzyszenia w programie wieczornym wiąże się z godzinami naszej pracy." WDF?!!! Opiekun grupy przyjeżdżającej z kraju i zagranicy na wymianę do ośrodka życzącego sobie 125 zł za osobę pracuje do 15? Czyli w czasie, gdzie dzieciaki i tak są na warsztatach, kiedy to pan opiekun nie jest nam w ogóle potrzebna?!!! Pękła mi tu żyłka na skroni i odpisałam w sposób stanowczy (nawet zbyt stanowczy) i do wiadomości jej dyrekcji. Wieczorem telefon, że chyba się źle wyraziła, bo oczywiście zorganizują, będą, tylko jak się przeciągnie, to trzeba będzie zamknąć salę. Fazit: Jak nie opierdolisz porządnie, to sama będziesz zapierdalać.
I tym życiowym mottem kończę na dziś.

Komentarze

  1. I to jest życiowa prawda nr 1 .... W sklepie w pracy na ulicy - wszędzie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prawda czasu i prawda...

dietowo

Rozstania i powroty....