kaszana



Zniknęłam, nie ma mnie, zatopiłam się w projekcie. Jedziemy 3 kwietnia a nic nie jest jeszcze dopięte na ostatni guzik, jaki guzik, wszystko jest jeszcze w rozsypce. Rodzice nie powiadomieni, pieniądze nie na koncie, papiery nie są skompletowane. A odpowiedzialna pani idzie na zwolnienie.  Szał ciał. I jeszcze się w pracy kawa skończyła a ja na głodzie.

Mężczyźni uczą się pływać, chętnie, jednak z marnym skutkiem. Ale ja korzystam, ostatnio przepłynęłam aż osiem basenów. Na więcej nie dała mi moja tusza pozwolenia. A potem się nażarłam jak świnia. I tyle z odchudzania. 

Idę do pracy. Do miłego…

Komentarze

  1. :) też tak mam - cieszę się że spaliłam milion kalorii na siłowni a potem wrąbię czekoladę i pozamiatane

    OdpowiedzUsuń
  2. ja nawet nie próbuję:-) spalać, oczywiście, a nie jeść.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prawda czasu i prawda...

dietowo

Rozstania i powroty....