allegro

Kurczę, jak ja bym chciała umieć żyć z umiarem, ale nie, ja zawsze przesadzam. Wpadłam w ciąg sprzedawania rzeczy, ale zaraz te zarobione pieniądze znów utopiłam w allegro. Po jaki grzyb mi militarna kurtka? Albo suszone na słońcu jagody goji? Bo zaparzacz do kawy to rozumiem, teście przyjeżdżają w odwiedziny a oni nie pijają kawy z ekspresu, jeno właśnie z takiego francuskiej kawiarki. Zakupiłam jeszcze nasiona chia, mąkę gryczaną 3 kg, mąkę jaglaną 1 kg, quechua buty trekkingowe dla małego (no dobra, to akurat sensowny wydatek), piórnik trzykomorowy potrójny trójkolorowy z motywem nr P16 czyli czołgiem, sukienkę małą czarną M&S (na przyszłe potencjalne rozmowy kwalifikacyjne), M&S NOWA bluzka BIAŁA granat PRINT haft (bo pięknie będzie pasować do dżinsowych krótkich spodenek). Więcej grzechów nie pamiętam. Problem w tym, że młody ma teraz urlop, jak zaczną pocztą spływać rzeczy, to znów nie obędzie się bez marudzenia. Trudno, jakoś to będzie trza przeżyć. Najgorzej, że nie będę mogła udać głupiej i rzucić odwiecznym tekstem - to? nie, to to mam już długo, wygrzebałam z szafy:)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

coraz bliżej święta...

Prawda czasu i prawda...