awantura o książki
Ale na ten nowy regał to postawisz chyba bardziej reprezentatywne pozycje - powiedział mój próżny mąż po zakupie mebli do salonu. Bo teraz masz taką zbieraninę, że aż wstyd. No tak, rzeczywiście należy się wstydzić paru setek pozycji w języku niemieckim - bo przecież statystyczny Kowalski ma w salonie stać w oryginale całego Grassa, Brechta i Schrobsdorff (ok, żaden z niej znany pisarz, ale jak to się czyta...). No dobra, kilka wstydliwych tytułów też by się znalazło, ale ja z mojej niemieckiej biblioteczki dumna jestem jak fredka. Ale mój mąż wnioskuje o ładne pozycje z jednego wydawnictwa w jednej szacie graficznej. Żeby wyglądało. Na ten przykład Ake Edwardsona (12 tomiszczy o komisarzu Eriku Winterze, prezent od małżonka) i pozostałe pozycje kryminału skandynawskiego z Czarnej Owcy. Do tego pasujący Jo Nesbo ( na razie tylko 5 tytułów, w trakcie zbierania). A z książkami to jest taki problem, że mamy za mało regałów i muszą być ściśnięte jak śledzie, bo przecie nie powędrują do pudeł. Mój zmysł czytelniczy nie pozwala również postawić niemieckojęzycznej pozycji obok polskiej, żadnych mieszanych regałów. Więc za trzy tygodnie, jak dojada meble, będzie, czuję to w kościach, malutka awanturka. No cóż, lepiej się kłócić o książki niż o pieniądze. Czego i Wam w nowym roku życzę.
:))))))
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
Cóż, ja pomału pozbywam się regałów i przechodzę na e-booki. Sporo kurzu mniej;-)
OdpowiedzUsuńJa jestem z tych staroświeckich - musi pachnieć i szeleścić. Poza tym, jak zasnąć z e-bookiem na pierwsiach? Nawet za cenę kurzu.
UsuńW niektórych sklepach meblowych mają na półkach takie cudne nieksiążki, które tylko wyglądają, a środki mają puste. Te by się nadały. ;-)
OdpowiedzUsuńDokładnie o tym samym myślałam:) równiutkie, w jednym formacie, wcale nie czytane...
Usuń